- Niestety...- Zaczął lekarz i urwał nagle. Do oczu napłynęły mi łzy.- informacji o stanie pacjentki mogę udzielić najbliższym.- Odetchnąłem.
- My jesteśmy jej najbliższymi.- powiedział Feliks.- Jestem jej bratem. To moja żona- Położył rękę na ramieniu Mir.- To jej chłopak- kiwnął na mnie głową- A oni... to tacy jakby bracia.
- Dobrze- westchnął- Pacjenta ma wadę serca...
- Tak, od dzieciństwa- przerwał mu Feliks.
- Poważną. Operacja, była koniecznością. Serce pacjentki z każdym gwałtowniejszym ruchem, gwałtowną reakcją...
- Proszę Pana- przerwał mu znowu Feliks- dziękujemy, że stara się na Pan to wytłumaczyć, ale jesteśmy... w wielkim szoku. Wiem, że te starania są na marne. Proszę nam tylko powiedzieć, co jest z moją siostrą?- lekarz leniwie się uśmiechnął.
- Z Pańską siostrą wszystko dobrze. Udało nam się usunąć wadę. Ale będą potrzebne rehabilitacje oraz branie leków.
Feliks nabrał powietrza i starał się coś powiedzieć, ale nic mu nie przeszło przez gardło. Lekarz się uśmiechnął. Wszyscy zaczęliśmy się cieszyć jak głupi.
- Pacjentka zaraz będzie przewieziona na salę, ale jeszcze jest w narkozie. Wtedy będziecie mogli do niej wejść.
- Dziękujemy.
Lekarz uśmiechnął się i poszedł. Feliks na mnie spojrzał. Uśmiechnął się.
- Słyszałeś?- prawie krzyczał. Otworzyłem usta, ale zaraz je zamknąłem. Wszyscy dziwnie na mnie patrzyli. Miałem wrażenie, że zaraz padnę.
- Ty weź może lepiej usiądź- powiedział Harry. Spojrzałem na niego. Uśmiechnąłem się. Czułem, że tracę czucie w nogach. Nie, nie zemdleję. Nie mogłem, ustać ze szczęścia.
- Ej, ej, ej- powiedział Dawid i podszedł do mnie. Razem z Feliksem posadzili mnie na krześle.- Trzymaj- podał mi wodę.
Zawieźli Jessicę do sali.
Siedziałem przy łóżku i trzymałem ją za rękę. Jakbym już to widział. Jessica powoli otworzyła oczy. Spojrzała na mnie.
- Przepraszam...- jąkała się- Ja...
- Nic nie mów- uśmiechnąłem się.- Musisz odpocząć. Idź spać. Ja tutaj będę. Cały czas. Nie zostawię Cię.
- Dziękuję.- powiedziała cicho.
Zasnęła. Siedziałem chwilę i przyszła reszta.Czekaliśmy aż się obudzi.
- Teraz nie masz się co martwić, ona na prawdę śpi- uśmiechnęła się Miranda.
- Wiem.
***
- Dziękuję- uśmiechnęłam się do wychodzącego lekarza.- O Boże...- przewróciłam oczami.
- Wytrzymasz- powiedział Dawid.
- Ale to nie Ty musisz tutaj leżeć.
- Mogłaś nie głupieć- uśmiechnął się. Głupio mi się zrobiło. Uśmiechnęłam się i spuściłam głowę.
- Nigdy więcej.- popatrzyłam po nich.
- Obiecujesz?- uśmiechnął się Liam
- Obiecuję.- odwzajemniłam uśmiech.
- A tak w ogóle to jesteś okropna.- spojrzał na mnie poważnie Lou
- Dlaczego?
- Nie pierwszy raz doprowadziłaś go do płaczu.- pokazał na blondyna.- Przykro się na to patrzy.
- No.- potwierdził Zayn.
- Powinien być zakaz doprowadzania Nialla do płaczu.- Powiedział Loczek.
- Zostać z Tobą?- Zapytał Feliks.
- Nie trzeba- uśmiechnęłam się.
I wyszli. No może z małym wyjątkiem. Uśmiechnęłam się do niego. Cały czas trzymał moją rękę.
- Nie męczy Cię to?- zapytałam.
- Ale co?- zdziwił się.
Chwilę się wahałam, ale w końcu wdusiłam to z siebie:
- Ja.
- Nie. I nawet o tym nie myśl.- spojrzał na mnie z poważną miną. Wiem, że nawiązuje do ostatniej podobnej rozmowy w szpitalu.- Kocham Cię. Jesteś dla mnie najważniejsza.
- Ja Ciebie też kocham. I nawet o tym nie myślałam. Sam widzisz... Nie radzę sobie bez Ciebie.
- No i po to tutaj jestem. Żeby Ci jakoś pomóc.
- Dziękuję.
Skończyło się jak zwykle. Zasnęłam przytulona do blondyna. Cały czas trzymał moją dłoń.
- Wytrzymasz- powiedział Dawid.
- Ale to nie Ty musisz tutaj leżeć.
- Mogłaś nie głupieć- uśmiechnął się. Głupio mi się zrobiło. Uśmiechnęłam się i spuściłam głowę.
- Nigdy więcej.- popatrzyłam po nich.
- Obiecujesz?- uśmiechnął się Liam
- Obiecuję.- odwzajemniłam uśmiech.
- A tak w ogóle to jesteś okropna.- spojrzał na mnie poważnie Lou
- Dlaczego?
- Nie pierwszy raz doprowadziłaś go do płaczu.- pokazał na blondyna.- Przykro się na to patrzy.
- No.- potwierdził Zayn.
- Powinien być zakaz doprowadzania Nialla do płaczu.- Powiedział Loczek.
- Zostać z Tobą?- Zapytał Feliks.
- Nie trzeba- uśmiechnęłam się.
I wyszli. No może z małym wyjątkiem. Uśmiechnęłam się do niego. Cały czas trzymał moją rękę.
- Nie męczy Cię to?- zapytałam.
- Ale co?- zdziwił się.
Chwilę się wahałam, ale w końcu wdusiłam to z siebie:
- Ja.
- Nie. I nawet o tym nie myśl.- spojrzał na mnie z poważną miną. Wiem, że nawiązuje do ostatniej podobnej rozmowy w szpitalu.- Kocham Cię. Jesteś dla mnie najważniejsza.
- Ja Ciebie też kocham. I nawet o tym nie myślałam. Sam widzisz... Nie radzę sobie bez Ciebie.
- No i po to tutaj jestem. Żeby Ci jakoś pomóc.
- Dziękuję.
Skończyło się jak zwykle. Zasnęłam przytulona do blondyna. Cały czas trzymał moją dłoń.
***
- Ale nie jesteś zły?- spojrzałam na Dawida.
- Nie.- złapał mnie za ramiona.- Wpadniecie do mnie w sierpniu.- przytulił mnie. Odwzajemniłam uścisk. Łzy zaczęły mi płynąć z oczu.- Tylko już nie rób niczego głupiego.- Spojrzał mi w oczy.
- Nie zrobię. Obiecuję.
- Na paluszek?- uśmiechnął się.
- Na paluszek.- Skrzyżowaliśmy nasze małe palce od prawych rąk.
- Do zobaczenia, łajzo- wytarł mi łzę spływającą po policzku.
- Do zobaczenia, idioto.- Przytuliliśmy się ostatni raz i poszliśmy na samolot.
Byliśmy u Dawida pięć dni. Wszystko przeze mnie. Muszę iść do lekarza w naszym mieście.
- Nie.- złapał mnie za ramiona.- Wpadniecie do mnie w sierpniu.- przytulił mnie. Odwzajemniłam uścisk. Łzy zaczęły mi płynąć z oczu.- Tylko już nie rób niczego głupiego.- Spojrzał mi w oczy.
- Nie zrobię. Obiecuję.
- Na paluszek?- uśmiechnął się.
- Na paluszek.- Skrzyżowaliśmy nasze małe palce od prawych rąk.
- Do zobaczenia, łajzo- wytarł mi łzę spływającą po policzku.
- Do zobaczenia, idioto.- Przytuliliśmy się ostatni raz i poszliśmy na samolot.
Byliśmy u Dawida pięć dni. Wszystko przeze mnie. Muszę iść do lekarza w naszym mieście.
***
Wstałam jak zwykle o 6, żeby przyszykować się do pracy. Zjadłam śniadanie, umyłam się, ubrałam, uczesałam, lekko pomalowałam i wyszłam. Kiedy już się przebrałam i weszłam na salę, zobaczyłam Maxa, Sarahę i Rose. Podeszłam do nich.
- Cześć.
- Cześć- odpowiedzieli chórem.
- Gdzie Julia?
- Myśleliśmy, że szła z Tobą. Może zaraz przyjdzie- powiedział Max.
Drzwi do sali otworzyły się z hukiem. Do środka weszła Julia. Wkurzona.
- Co się stało?- Zapytałam.
- Szłam sobie do pracy jak zwykle. Zawsze tą samą drogą, ale akurat teraz, trafił się taki parszywy raz!- mówiła zła.
- To znaczy?- Zapytała Rose.
- No i jak tak szłam, to jakiś typ wylał na mnie wodę. Spoko. Po kilku minutowej kłótni, kiedy odpuściłam i powiedziałam, żeby się odwalił. To chyba na złość, postanowił być miły i odprowadził mnie tutaj. Tak rekompensując tę wodę!
- Ale Wy się kłóciliście czy Ty się z nim kłóciłaś?- Uśmiechnęła się Sarah.
- Chyba ja z nim, ale czy to ważne?! Mam nadzieję, że nigdy go nie zobaczę.
Po próbie usiedliśmy na parkiecie i odpoczywaliśmy. Założyłam sobie snapchat. Dość dużo osób go ogląda. Dziesięć tysięcy.
"Pokłóciłam" się z Maxem, bo zabrał mi telefon. Usiadłam przy drugiej ścianie. Zaczął mnie nagrywać.
- Nie nagrywaj mnie.- powiedziałam cicho.
- Czemu?- uśmiechnął się.
- Bo nie.
- To nie jest argument.- kolejny filmik. Po cichych piknięciach można było się domyśleć, że to snap. Co chwilę było słychać to pikanie.
- Jest.
- Nie.
- Nie kłóć się ze mną. Ja mam rację.
- Ja mam rację.
- Ja zawsze mam rację. Nawet jak jej nie mam to mam.
- Nie masz racji.
- Mam cycki ma rację!
- Co?- Zaczął się śmiać.
- Wiosło.
- Jessica, mistrz ciętej riposty.
- Spieprzaj.- uśmiechnął się.- Oddaj mi telefon.
- Nie.
- Oddawaj mi telefon tępa pało!- Podał telefon Julii. Teraz ona zaczęła nagrywać. Szedł w moją stronę. Szybko wstałam.
- Co?- Zapytał dobitnie.
- Nic- uśmiechnęłam się. Podszedł do mnie i chciał mnie łaskotać, ale ja się broniłam. Nasze dłonie się splotły i zaczęliśmy się przepychać.- To nie fair! Ja mam śliskie buty.
- Dobra, dobra.
- No tak.
- Po prostu jestem od Ciebie silniejszy.
- Chciałabyś.- uśmiechnęłam się.
W tamtym momencie zaczął mnie łaskotać.
- Sarah!- Zaczęłam krzyczeć przez śmiech.- Pomóż... Mi... Sarah!
Dziewczyna podeszła do nas i nas rozdzieliła.
- To była napaść- mówiłam poprawiając bluzkę.- na tle seksualnym.- Wszyscy zaczęli się śmiać.
- Ta od razu gwałt.- powiedział Max.
- No nie, ale napaść na tle seksualnym na 100%. Łaskotałeś mnie, a żeby mnie łaskotać musiałeś mnie dotknąć, a to można uznać za obmacywanie, czyli napaść. Skończysz w więzieniu chamie.- Zaczął się śmiać- Będziesz się śmiać w więzieniu- uśmiechnęłam się.- A teraz oddawaj.- wyciągnęłam rękę po telefon. Julia oddała mi go.
- Wbijamy Ci dzisiaj na chatę.- powiedziała Rose.
- Spoko. Dziś chyba mam czas.
- Chyba?
- No chyba.
- Czemu chyba?
- Bo mam chłopaka, który ma przyjaciół i oni często u mnie przesiadują.
- Nareszcie go poznamy.- uśmiechnął się Max.
- Cześć.
- Cześć- odpowiedzieli chórem.
- Gdzie Julia?
- Myśleliśmy, że szła z Tobą. Może zaraz przyjdzie- powiedział Max.
Drzwi do sali otworzyły się z hukiem. Do środka weszła Julia. Wkurzona.
- Co się stało?- Zapytałam.
- Szłam sobie do pracy jak zwykle. Zawsze tą samą drogą, ale akurat teraz, trafił się taki parszywy raz!- mówiła zła.
- To znaczy?- Zapytała Rose.
- No i jak tak szłam, to jakiś typ wylał na mnie wodę. Spoko. Po kilku minutowej kłótni, kiedy odpuściłam i powiedziałam, żeby się odwalił. To chyba na złość, postanowił być miły i odprowadził mnie tutaj. Tak rekompensując tę wodę!
- Ale Wy się kłóciliście czy Ty się z nim kłóciłaś?- Uśmiechnęła się Sarah.
- Chyba ja z nim, ale czy to ważne?! Mam nadzieję, że nigdy go nie zobaczę.
Po próbie usiedliśmy na parkiecie i odpoczywaliśmy. Założyłam sobie snapchat. Dość dużo osób go ogląda. Dziesięć tysięcy.
"Pokłóciłam" się z Maxem, bo zabrał mi telefon. Usiadłam przy drugiej ścianie. Zaczął mnie nagrywać.
- Nie nagrywaj mnie.- powiedziałam cicho.
- Czemu?- uśmiechnął się.
- Bo nie.
- To nie jest argument.- kolejny filmik. Po cichych piknięciach można było się domyśleć, że to snap. Co chwilę było słychać to pikanie.
- Jest.
- Nie.
- Nie kłóć się ze mną. Ja mam rację.
- Ja mam rację.
- Ja zawsze mam rację. Nawet jak jej nie mam to mam.
- Nie masz racji.
- Mam cycki ma rację!
- Co?- Zaczął się śmiać.
- Wiosło.
- Jessica, mistrz ciętej riposty.
- Spieprzaj.- uśmiechnął się.- Oddaj mi telefon.
- Nie.
- Oddawaj mi telefon tępa pało!- Podał telefon Julii. Teraz ona zaczęła nagrywać. Szedł w moją stronę. Szybko wstałam.
- Co?- Zapytał dobitnie.
- Nic- uśmiechnęłam się. Podszedł do mnie i chciał mnie łaskotać, ale ja się broniłam. Nasze dłonie się splotły i zaczęliśmy się przepychać.- To nie fair! Ja mam śliskie buty.
- Dobra, dobra.
- No tak.
- Po prostu jestem od Ciebie silniejszy.
- Chciałabyś.- uśmiechnęłam się.
W tamtym momencie zaczął mnie łaskotać.
- Sarah!- Zaczęłam krzyczeć przez śmiech.- Pomóż... Mi... Sarah!
Dziewczyna podeszła do nas i nas rozdzieliła.
- To była napaść- mówiłam poprawiając bluzkę.- na tle seksualnym.- Wszyscy zaczęli się śmiać.
- Ta od razu gwałt.- powiedział Max.
- No nie, ale napaść na tle seksualnym na 100%. Łaskotałeś mnie, a żeby mnie łaskotać musiałeś mnie dotknąć, a to można uznać za obmacywanie, czyli napaść. Skończysz w więzieniu chamie.- Zaczął się śmiać- Będziesz się śmiać w więzieniu- uśmiechnęłam się.- A teraz oddawaj.- wyciągnęłam rękę po telefon. Julia oddała mi go.
- Wbijamy Ci dzisiaj na chatę.- powiedziała Rose.
- Spoko. Dziś chyba mam czas.
- Chyba?
- No chyba.
- Czemu chyba?
- Bo mam chłopaka, który ma przyjaciół i oni często u mnie przesiadują.
- Nareszcie go poznamy.- uśmiechnął się Max.
***
- Zamknij ryj!- wrzasnęłam na Maxa sięgając klucze.
- Czemu?
- Boś głupi!- Chciałam otworzyć klucze, ale nie mogłam. Złapałam za klamkę. Drzwi się otworzyły. Nie zamknęłam drzwi? A może ktoś się włamał? Wystraszyłam się. Weszłam do środka i odetchnęłam z ulgą.
- Mówcie, że będziecie u mnie!- wydarłam się do chłopaków w salonie.
- Niespodzianka!- wydarł się Feliks.
- Czemu?
- Boś głupi!- Chciałam otworzyć klucze, ale nie mogłam. Złapałam za klamkę. Drzwi się otworzyły. Nie zamknęłam drzwi? A może ktoś się włamał? Wystraszyłam się. Weszłam do środka i odetchnęłam z ulgą.
- Mówcie, że będziecie u mnie!- wydarłam się do chłopaków w salonie.
- Niespodzianka!- wydarł się Feliks.
Nie było z nimi blondyna. Reszta weszła za mną.
- To są...- machałam ręką.- Max, Sarah, Rose i Julia. I będę chamem, bo Was nie przedstawię, bo wiem, że wiecie kto to.
- Cześć- uśmiechnął się Loczek.
- Serio?!- wydarła się Julia.
- Co?- zdziwiłam się.
- Śledzisz mnie?- ciągnął brunet.
- Przestań!- wydarła się znowu.- Wiedziałam, że skądś Cię kojarzyłam, tylko nie wiedziałam skąd. Już teraz wiem!
- To o nim mówiłaś?- Zapytałam. Przytaknęła. Spojrzałam na chłopaka- W sumie... To on jest chwilami uparty i wkurzający.
- To są...- machałam ręką.- Max, Sarah, Rose i Julia. I będę chamem, bo Was nie przedstawię, bo wiem, że wiecie kto to.
- Cześć- uśmiechnął się Loczek.
- Serio?!- wydarła się Julia.
- Co?- zdziwiłam się.
- Śledzisz mnie?- ciągnął brunet.
- Przestań!- wydarła się znowu.- Wiedziałam, że skądś Cię kojarzyłam, tylko nie wiedziałam skąd. Już teraz wiem!
- To o nim mówiłaś?- Zapytałam. Przytaknęła. Spojrzałam na chłopaka- W sumie... To on jest chwilami uparty i wkurzający.
- Dziękuję Jess- uśmiechnął się sarkastycznie.
- Nie, ja Cię dalej kocham.
- To Ty z nim chodzisz?- Zapytał Max.
- Co?! Nie!
- Jeszcze raz dziękuję.
- Zły jesteś?
- Możliwe.
- Przepraszam?
- To pytanie?- w tamtym momencie ktoś pocałował mnie w policzek i przytulił mnie od tyłu.
- Możliwe- odpowiedział za mnie blondyn.
- Gdzie Ty byłeś?- spojrzałam na niego.
- A jak sądzisz?
- W kuchni?
- Noo.- uśmiechnął się.
Posiedzieliśmy trochę. Julia zaczęła się kłócić z brunetem. I się kłócą.
- Zaraz mu walnę!- wrzasnęła.
- Czemu Ty się tak ciskasz?- uśmiechnął się chłopak.
- Bo mnie wkurzasz!
- Julia- przerwał jej Max.- Nie On Cię wkurza, tylko sama się wkurzasz, że On ma gdzieś Twoje reakcje.
- Zamknij ryj!
- Ej, to mój tekst.- powiedziałam.- Nie krzycz na Maxa.
- Dziękuję Jessica.
- Wiem, że jest głupi, ale to nie powód, żeby na niego krzyczeć.
- Ej!
- Nie, ja Cię dalej kocham.
- To Ty z nim chodzisz?- Zapytał Max.
- Co?! Nie!
- Jeszcze raz dziękuję.
- Zły jesteś?
- Możliwe.
- Przepraszam?
- To pytanie?- w tamtym momencie ktoś pocałował mnie w policzek i przytulił mnie od tyłu.
- Możliwe- odpowiedział za mnie blondyn.
- Gdzie Ty byłeś?- spojrzałam na niego.
- A jak sądzisz?
- W kuchni?
- Noo.- uśmiechnął się.
Posiedzieliśmy trochę. Julia zaczęła się kłócić z brunetem. I się kłócą.
- Zaraz mu walnę!- wrzasnęła.
- Czemu Ty się tak ciskasz?- uśmiechnął się chłopak.
- Bo mnie wkurzasz!
- Julia- przerwał jej Max.- Nie On Cię wkurza, tylko sama się wkurzasz, że On ma gdzieś Twoje reakcje.
- Zamknij ryj!
- Ej, to mój tekst.- powiedziałam.- Nie krzycz na Maxa.
- Dziękuję Jessica.
- Wiem, że jest głupi, ale to nie powód, żeby na niego krzyczeć.
- Ej!
- Egh!- Warknęła.
- Nie wściekaj się tak. Złość urodzie szkodzi- wtrącił z uśmiechem Harry.
- Przestań.- powiedziałam. Reszta gadała między sobą, a ja i Max staraliśmy się ich ogarnąć.
- Ale co ja robię?
- Masz wywalone i ją to wkurza- uśmiechnął się Max.
- Nie pomagasz- skarciłam go.
- Sorry, wiesz jak to jest. Sama to mi kiedyś mówiłaś. Ta pieprzona męska solidarność.- przybili sobie piątkę.
Zaraz wtrąciła się reszta i nastąpiła głośna wymiana zdań. Siedziałam z Niallem na kanapie i przyglądaliśmy się im.
- Nie wściekaj się tak. Złość urodzie szkodzi- wtrącił z uśmiechem Harry.
- Przestań.- powiedziałam. Reszta gadała między sobą, a ja i Max staraliśmy się ich ogarnąć.
- Ale co ja robię?
- Masz wywalone i ją to wkurza- uśmiechnął się Max.
- Nie pomagasz- skarciłam go.
- Sorry, wiesz jak to jest. Sama to mi kiedyś mówiłaś. Ta pieprzona męska solidarność.- przybili sobie piątkę.
Zaraz wtrąciła się reszta i nastąpiła głośna wymiana zdań. Siedziałam z Niallem na kanapie i przyglądaliśmy się im.
- Trzeba ich ogarnąć.- powiedziałam.
- No.
- A ten jak zwykle ma wywalone- uśmiechnął się.
- No.
- Dobra, spokój.- wstałam.- Dość.- powiedziałam dobitnie ale wszyscy mnie ignorowali- Stop!!!- Wydarłam się jak najgłośniej umiałam. Wszyscy na mnie spojrzeli.- Co Wam to da, że będziecie się kłócić? Rozumiem. Oni są na siebie źli... to znaczy Julia jest zła. Ale Wy co macie do tego? Skończcie bo to jest bez końca. A Wy jak macie się kłócić to wypad na dwór. Nareszcie upragniona cisza. Wszyscy się ogarnęli.
- Jezu! Już jedenasta- powiedział Max.
- No i?- zapytałam.
- Dla Ciebie nic, ale my z dziewczynami idziemy jutro do pracy.
- Przykre- uśmiechnęłam się, przytulając się do blondyna.
- To my spadamy.- powiedziała Sarah.
- Pa- powiedzieliśmy chórem.
- No.
- A ten jak zwykle ma wywalone- uśmiechnął się.
- No.
- Dobra, spokój.- wstałam.- Dość.- powiedziałam dobitnie ale wszyscy mnie ignorowali- Stop!!!- Wydarłam się jak najgłośniej umiałam. Wszyscy na mnie spojrzeli.- Co Wam to da, że będziecie się kłócić? Rozumiem. Oni są na siebie źli... to znaczy Julia jest zła. Ale Wy co macie do tego? Skończcie bo to jest bez końca. A Wy jak macie się kłócić to wypad na dwór. Nareszcie upragniona cisza. Wszyscy się ogarnęli.
- Jezu! Już jedenasta- powiedział Max.
- No i?- zapytałam.
- Dla Ciebie nic, ale my z dziewczynami idziemy jutro do pracy.
- Przykre- uśmiechnęłam się, przytulając się do blondyna.
- To my spadamy.- powiedziała Sarah.
- Pa- powiedzieliśmy chórem.
***
Obudziłam się, chwilę poleżałam i zeszłam na dół.
- Wyspałaś się?- Zapytał mnie blondyn.
- Yhm.
- Wiesz, że musisz dzisiaj poćwiczyć- powiedział ze skwaszoną miną.
- Wiem. Pomożesz mi?
- Jak?
- Nie wiem, ale coś się wymyśli.
- Okey- uśmiechnął się.
- Ej ta akcja wczoraj...
- Ta ich kłótnia?
- Nie... Chodzi mi o te filmiki...
- No.- podeszłam na ekspresu, żeby zrobić sobie kawę.
- Nie, żeby coś, ale nie podoba mi się to.
- Ale to, że zabrał mi telefon?
- Nie. To jak Cię traktuje.- przeciągał.
- Jak mnie traktuje?
- Dobra! Jestem zazdrosny! Pasuje?- uśmiechnęłam się.
- Nie masz o co. To tylko przyjaciel. Tak samo jak John czy Dawid. A Ty jesteś moim chłopakiem i to Ciebie kocham.- pocałowałam go.
- No ja myślę.
Zjedliśmy śniadanie, wypiliśmy kawę, wzięłam leki i ubrałam się. Siedzieliśmy w tym moim pokoju u góry. Tam gdzie mam te zdjęcia i w ogóle.
- To od czego zaczynamy?- zapytał.- Brzuszki?
- Dobra.- położyłam się na macie i rozłożyłam ręce- już się zmęczyłam,
- Ha ha ha.
- Nie umiem robić brzuszków.
- Umiesz.
- Nie. Ciężko.
Chłopak usiadł na moich nogach.
- Teraz rób. Zawsze jakaś pomoc.
- Ile?
- Dziesięć. Jak się zmęczysz to powiedz.
- Dobra.
Zrobiłam dziesięć brzuszków i się zmęczyłam przez to serce. To straszny wysiłek. Leżałam na podłodze a chłopak koło mnie.
- Zmęczyłam się.
- Musisz ćwiczyć. Będzie coraz łatwiej. Tylko tak jak mówił lekarz. Stopniowo a nie od razu maraton do przebiegnięcia.
- Wiem. Miałeś ćwiczyć ze mną.
- Fakt. Miałem.
- Dobra ja robiłam brzuszki to Ty robisz pompki. Pięć, bo wiem że więcej nie dasz rady- Uśmiechnęłam się.
- Zakład?
- Okey. O co?
- Za każde pompkę dostaję buziaka.
- Okey. A jak ja wygram?
- Nie wygrasz. A jak wygrasz to wymyślisz sobie jakąś nagrodę.
- Cokolwiek?
- Cokolwiek.
- Okey.
Chłopak położył ręce lekko nad moimi barkami i zaczął robić pompki. Przy każdej pompce dostawał buziaka. Chyba po piętnastej odpuścił i dosłownie położył się na mnie.
- Wygrałem- położył swoje ręce na moich biodrach i zaczęliśmy się całować.
- Wyspałaś się?- Zapytał mnie blondyn.
- Yhm.
- Wiesz, że musisz dzisiaj poćwiczyć- powiedział ze skwaszoną miną.
- Wiem. Pomożesz mi?
- Jak?
- Nie wiem, ale coś się wymyśli.
- Okey- uśmiechnął się.
- Ej ta akcja wczoraj...
- Ta ich kłótnia?
- Nie... Chodzi mi o te filmiki...
- No.- podeszłam na ekspresu, żeby zrobić sobie kawę.
- Nie, żeby coś, ale nie podoba mi się to.
- Ale to, że zabrał mi telefon?
- Nie. To jak Cię traktuje.- przeciągał.
- Jak mnie traktuje?
- Dobra! Jestem zazdrosny! Pasuje?- uśmiechnęłam się.
- Nie masz o co. To tylko przyjaciel. Tak samo jak John czy Dawid. A Ty jesteś moim chłopakiem i to Ciebie kocham.- pocałowałam go.
- No ja myślę.
Zjedliśmy śniadanie, wypiliśmy kawę, wzięłam leki i ubrałam się. Siedzieliśmy w tym moim pokoju u góry. Tam gdzie mam te zdjęcia i w ogóle.
- To od czego zaczynamy?- zapytał.- Brzuszki?
- Dobra.- położyłam się na macie i rozłożyłam ręce- już się zmęczyłam,
- Ha ha ha.
- Nie umiem robić brzuszków.
- Umiesz.
- Nie. Ciężko.
Chłopak usiadł na moich nogach.
- Teraz rób. Zawsze jakaś pomoc.
- Ile?
- Dziesięć. Jak się zmęczysz to powiedz.
- Dobra.
Zrobiłam dziesięć brzuszków i się zmęczyłam przez to serce. To straszny wysiłek. Leżałam na podłodze a chłopak koło mnie.
- Zmęczyłam się.
- Musisz ćwiczyć. Będzie coraz łatwiej. Tylko tak jak mówił lekarz. Stopniowo a nie od razu maraton do przebiegnięcia.
- Wiem. Miałeś ćwiczyć ze mną.
- Fakt. Miałem.
- Dobra ja robiłam brzuszki to Ty robisz pompki. Pięć, bo wiem że więcej nie dasz rady- Uśmiechnęłam się.
- Zakład?
- Okey. O co?
- Za każde pompkę dostaję buziaka.
- Okey. A jak ja wygram?
- Nie wygrasz. A jak wygrasz to wymyślisz sobie jakąś nagrodę.
- Cokolwiek?
- Cokolwiek.
- Okey.
Chłopak położył ręce lekko nad moimi barkami i zaczął robić pompki. Przy każdej pompce dostawał buziaka. Chyba po piętnastej odpuścił i dosłownie położył się na mnie.
- Wygrałem- położył swoje ręce na moich biodrach i zaczęliśmy się całować.
***
Dziwne. Feliks ma Mirandę. Zayn ma Rose. Lou Sarahę. Liam Robyn. I wiem, że Harry kręci z Julią. Czuję to. Tylko... Ta Julia... Trochę mnie wkurza. Trochę za bardzo zaczęła się kręcić w okół mojego chłopaka. Widzę jak ona na niego patrzy, uśmiecha się do niego i jak się do niego odzywa. Nie podoba mi się to. Kiedy wszyscy wyszli i zostałam sama w kuchni z Julią, chciałam trochę z nią pogadać... Ale postanowiłam zrobić co innego. Pomagała mi wycierać talerze. Wzięłam jeden i tak przez przypadek rozbił jej się przed nogami.
- Co Ty robisz?- zdziwiła się.
- Wyleciał mi- uśmiechnęłam się.
- Ta i leciał prze pół metra?
- No.
- Ty jesteś zazdrosna- oparła się o szafkę.
- Ja? Zazdrosna?- zaczęłam się śmiać.- Nie. Ja zawsze rzucam talerzami w laski, które zarywają do mojego chłopaka. Wiesz, to taka gra. No... Orient.- rzuciłam kolejny talerz. Rozbił jej się koło ramienia.
- Jessica! Poczekaj.- zatrzymała mnie przed złapaniem następnego talerza.- Stój. Ja do niego nie zarywam, tylko chłopaki mnie poprosili o to, żebym się koło niego pokręciła, żebyś wiedziała jak on się czuje, jak jest zazdrosny.
- Kto?
- Feliks.
- Okey. Sorry w takim razie.
- Spoko.
- Jakby co... to upuściłam je okey?
- Okey- uśmiechnęła się.
Chłopacy weszli do domu.
- Feliks.- zaczęłam.
- Co?
- Ile chcesz mieć dzieci z Mirandą?
- Nie wiem. Chyba dwójkę.
- No to uciekaj.
- Czemu?
- Bo jak Cię złapię, to urwę Ci jaja i nie będziesz już mógł mieć dzieci.- powiedziałam wkurzona.
- Co Ty robisz?- zdziwiła się.
- Wyleciał mi- uśmiechnęłam się.
- Ta i leciał prze pół metra?
- No.
- Ty jesteś zazdrosna- oparła się o szafkę.
- Ja? Zazdrosna?- zaczęłam się śmiać.- Nie. Ja zawsze rzucam talerzami w laski, które zarywają do mojego chłopaka. Wiesz, to taka gra. No... Orient.- rzuciłam kolejny talerz. Rozbił jej się koło ramienia.
- Jessica! Poczekaj.- zatrzymała mnie przed złapaniem następnego talerza.- Stój. Ja do niego nie zarywam, tylko chłopaki mnie poprosili o to, żebym się koło niego pokręciła, żebyś wiedziała jak on się czuje, jak jest zazdrosny.
- Kto?
- Feliks.
- Okey. Sorry w takim razie.
- Spoko.
- Jakby co... to upuściłam je okey?
- Okey- uśmiechnęła się.
Chłopacy weszli do domu.
- Feliks.- zaczęłam.
- Co?
- Ile chcesz mieć dzieci z Mirandą?
- Nie wiem. Chyba dwójkę.
- No to uciekaj.
- Czemu?
- Bo jak Cię złapię, to urwę Ci jaja i nie będziesz już mógł mieć dzieci.- powiedziałam wkurzona.
- Co?
- Słyszałam jak gadałeś z Julia o... wiesz o czym- uśmiechnęłam się nerwowo.
- He...- cofał się- To wcale... Boże- zaczęłam go gonić po całym domu i podwórku. Kiedy przebiegaliśmy przez kuchnie zatrzymał mnie blondyn.
- Wiesz, że nie możesz biegać.
- Masz szczęście- pogroziłam mu palcem.
- Słyszałam jak gadałeś z Julia o... wiesz o czym- uśmiechnęłam się nerwowo.
- He...- cofał się- To wcale... Boże- zaczęłam go gonić po całym domu i podwórku. Kiedy przebiegaliśmy przez kuchnie zatrzymał mnie blondyn.
- Wiesz, że nie możesz biegać.
- Masz szczęście- pogroziłam mu palcem.
***
- Wstawaj misia- powiedział blondyn lekko dotykając mojej ręki.
- Brzuch mnie boli- powiedziałam zwijając się na łóżku.
- Wstawaj misia- powiedział blondyn lekko dotykając mojej ręki.
- Brzuch mnie boli- powiedziałam zwijając się na łóżku.
- Od czego?
- Nie wiem.
- Może jesteś głodna?
- Nie.
- Nie wiem.
- Może jesteś głodna?
- Nie.
- Chodź dam Ci jakieś tabletki.
Pomógł mi wstać. Zrobiłam dwa kroki i się zatrzymałam.
- Co jest?- Nie odpowiedziałam mu bo chwilowo zrobiło mi się nie dobrze. Pobiegłam do łazienki. Wymiotowałam. Usiadłam na podłodze. Po chwili wstałam i poszłam na dół.- Lepiej?- pokręciłam głową.- Zrobiłem Ci herbatę.
Wypiłam ją powoli. Usiadł koło mnie.
- Pomyślmy od czego może Cię boleć brzuch.- Do oczu naleciały mi łzy.- Co jest?
- Chyba wiem.- mówiłam powoli. Z oczu zaczęły mi lecieć łzy.
- Od czego?
Pomógł mi wstać. Zrobiłam dwa kroki i się zatrzymałam.
- Co jest?- Nie odpowiedziałam mu bo chwilowo zrobiło mi się nie dobrze. Pobiegłam do łazienki. Wymiotowałam. Usiadłam na podłodze. Po chwili wstałam i poszłam na dół.- Lepiej?- pokręciłam głową.- Zrobiłem Ci herbatę.
Wypiłam ją powoli. Usiadł koło mnie.
- Pomyślmy od czego może Cię boleć brzuch.- Do oczu naleciały mi łzy.- Co jest?
- Chyba wiem.- mówiłam powoli. Z oczu zaczęły mi lecieć łzy.
- Od czego?
- Boję się, że... mogę być z Tobą w ciąży.
- Co?- uśmiech zniknął mu z twarzy.- Ale przecież miałaś okres.
- W tym miesiącu nie, a jutro sierpień.
- Co?! I Ty mi o tym nie powiedziałaś?!- wstał i poszedł na korytarz.
- Przepraszam- poszłam za nim- myślałam, że po prostu mi się spóźnia i...- zacięłam się. Zaczęłam płakać.
- Wiesz co to znaczy?! To...- spojrzał na mnie z wyrzutem. Machnął ręką.- Nie ważne- wyszedł trzaskając drzwiami.
Usiadłam na podłodze i kompletnie się rozkleiłam. Siedziałam tak płacząc dobre 45 minut. W końcu drzwi się otworzyły.
- Co?- uśmiech zniknął mu z twarzy.- Ale przecież miałaś okres.
- W tym miesiącu nie, a jutro sierpień.
- Co?! I Ty mi o tym nie powiedziałaś?!- wstał i poszedł na korytarz.
- Przepraszam- poszłam za nim- myślałam, że po prostu mi się spóźnia i...- zacięłam się. Zaczęłam płakać.
- Wiesz co to znaczy?! To...- spojrzał na mnie z wyrzutem. Machnął ręką.- Nie ważne- wyszedł trzaskając drzwiami.
Usiadłam na podłodze i kompletnie się rozkleiłam. Siedziałam tak płacząc dobre 45 minut. W końcu drzwi się otworzyły.
- Jezus Maria, Jessica, przepraszam Cię, że tak zareagowałem.- spojrzałam na niego. Szedł w moim kierunku.
- Przeprasza...- łkałam- Zniszczyłam Ci życie- płakałam cały czas.
- Nie prawda- klęknął przy mnie.- Nie zniszczyłaś mi życia.- przytulił mnie. Odwzajemniłam uścisk.
- Przeprasza...- łkałam- Zniszczyłam Ci życie- płakałam cały czas.
- Nie prawda- klęknął przy mnie.- Nie zniszczyłaś mi życia.- przytulił mnie. Odwzajemniłam uścisk.
Przytulaliśmy się dość długo. Całe szczęście na początku sierpnia wszystkie przeczucia legły w gruzach, bo dostałam okres. Całe szczęście.
***
- Nie rozumiesz tego?- krzyknęłam do Johna- Jestem z nim ponad dwa lata, a on traktuje mnie jak koleżankę od kilku tygodni.
- Rozumiem. Przykro mi. Ale może ma jakiś problem.
- Nie ma. Gadałam z nim. Chłopaki też. Myślę, że to koniec.
- Jessica...
- W sumie, może już mu przeszło na amen?
- Nie mów tak.
- To jak inaczej to wytłumaczysz?
- Nie wytłumaczę.- spuścił oczy.
- No właśnie. Najlepiej od razu do niego zadzwonię i powiem, że to koniec.
- Pojebało Cię?- Zapytał zły.
- Czemu niby?
- Chcesz z nim zerwać przez telefon? Zachowałabyś się gorzej od niego. Od razu mu dodaj, że przespałaś się z jego kumplem w waszą rocznicę.
- Masz rację. Pójdę do niego. I to teraz.
- Dobrze- odetchnął- Odprowadzę Cię.
Wstaliśmy z ławki w parku i poszliśmy w stronę jego domu.
- Czemu kazałeś mi się ubrać w sukienkę?
- Bo ładnie w niej wyglądasz.
- Dziękuję.
Doszliśmy pod jego dom.
- Tylko... Zrób to miło.
- Dobrze. Dziękuję, za spacer. Do zobaczenia.
- Pa.
Podeszłam do drzwi i zapukałam. Otworzył mi blondyn.... w garniturze. Uśmiechnął się.
- Myślałem, że nie przyjedziesz.
- Nie umawialiśmy się. Skąd wiedziałeś, że przyjdę?
- Wejdź. Zaraz Ci wszystko wytłumaczę.
Weszłam do środka. Zobaczyłam nakryty stół i... te klimaty.
- Rozumiem. Przykro mi. Ale może ma jakiś problem.
- Nie ma. Gadałam z nim. Chłopaki też. Myślę, że to koniec.
- Jessica...
- W sumie, może już mu przeszło na amen?
- Nie mów tak.
- To jak inaczej to wytłumaczysz?
- Nie wytłumaczę.- spuścił oczy.
- No właśnie. Najlepiej od razu do niego zadzwonię i powiem, że to koniec.
- Pojebało Cię?- Zapytał zły.
- Czemu niby?
- Chcesz z nim zerwać przez telefon? Zachowałabyś się gorzej od niego. Od razu mu dodaj, że przespałaś się z jego kumplem w waszą rocznicę.
- Masz rację. Pójdę do niego. I to teraz.
- Dobrze- odetchnął- Odprowadzę Cię.
Wstaliśmy z ławki w parku i poszliśmy w stronę jego domu.
- Czemu kazałeś mi się ubrać w sukienkę?
- Bo ładnie w niej wyglądasz.
- Dziękuję.
Doszliśmy pod jego dom.
- Tylko... Zrób to miło.
- Dobrze. Dziękuję, za spacer. Do zobaczenia.
- Pa.
Podeszłam do drzwi i zapukałam. Otworzył mi blondyn.... w garniturze. Uśmiechnął się.
- Myślałem, że nie przyjedziesz.
- Nie umawialiśmy się. Skąd wiedziałeś, że przyjdę?
- Wejdź. Zaraz Ci wszystko wytłumaczę.
Weszłam do środka. Zobaczyłam nakryty stół i... te klimaty.
- Wow! A tutaj co?
- Kolacja- uśmiechnął się.
- Czyja?
- Nasza... To znaczy jeżeli się zgodzisz.
- A z jakiej okazji?
- Z takiej, że Cię kocham. Więc jak? Przyłączysz się do mnie?
- Tak.
Usiedliśmy przy stole i jakiś czas później chłopak zaczął mi wszystko opowiadać.
- Kolacja- uśmiechnął się.
- Czyja?
- Nasza... To znaczy jeżeli się zgodzisz.
- A z jakiej okazji?
- Z takiej, że Cię kocham. Więc jak? Przyłączysz się do mnie?
- Tak.
Usiedliśmy przy stole i jakiś czas później chłopak zaczął mi wszystko opowiadać.
- ...Poprosiłem Johna, żeby wyciągnął Cię na miasto, żeby nawinął temat tego, że zacząłem Cię olewać, a sam zrobiłem to.
- Okey. Ale dlaczego?
- Bo... zależy mi na Tobie.
- I dlatego mnie olewałeś i nie miałeś dla mnie czasu?
- Mniej więcej.
- Nie rozumiem.- uśmiechnął się. Wyjął z marynarki małe, czerwone pudełeczko. Pokręcił nim chwilę na stole i położył koło mnie. Spojrzałam na niego, potem na pudełko i znowu na niego.
- Otwórz.
Otworzyłam pudełko i zobaczyłam pierścionek ze znakiem nieskończoności.
- Co?- spojrzałam na chłopaka.
- Wyjdziesz za mnie?
- Tak. Tak. Tak!- przytuliłam się do niego.
- Kocham Cię i zawsze Cię kochałem i będę Cię kochać na zawsze.
Więc tym chciałam zakończyć moją działalność tutaj. Dziękuję Wam, że to czytaliście pa.
- Okey. Ale dlaczego?
- Bo... zależy mi na Tobie.
- I dlatego mnie olewałeś i nie miałeś dla mnie czasu?
- Mniej więcej.
- Nie rozumiem.- uśmiechnął się. Wyjął z marynarki małe, czerwone pudełeczko. Pokręcił nim chwilę na stole i położył koło mnie. Spojrzałam na niego, potem na pudełko i znowu na niego.
- Otwórz.
Otworzyłam pudełko i zobaczyłam pierścionek ze znakiem nieskończoności.
- Co?- spojrzałam na chłopaka.
- Wyjdziesz za mnie?
- Tak. Tak. Tak!- przytuliłam się do niego.
- Kocham Cię i zawsze Cię kochałem i będę Cię kochać na zawsze.
Więc tym chciałam zakończyć moją działalność tutaj. Dziękuję Wam, że to czytaliście pa.